 |
We never give up! Eden for Beyblade's Fans!
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Namida
Administrator

Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mirosławiec
|
Wysłany: Sob 12:04, 25 Sie 2007 Temat postu: Spilt The Atom |
|
|
Piosenkę, którą proponuję na słuchanie w czasie czytania tego opowiadania to właśnie Spilt The Atom.
Tak więc mam przyjemność zaprezentować Wam trzecie moje antydzieło. Jest to coś zupełnie innego i osobiście wcześniej nie spotkałam się z takim pomysłem na opowiadanie. Może być zaskakujące. Już dawno chciałam napisać opowiadanie chamskie, które uwydatnia wszystkie paskudne cechy bohaterów i nasiąknięte odrobiną bezczelności nie zapominając o erotyzmie. [Tylko się nie wystraszcie. I tak w tym ff nie używam do końca takiego słownictwa jakiego bym chciała, bo porostu się wstydzę, no…] Czyli będzie sarkastycznie i ironicznie, nieco w krzywym zwierciadle. Mam nadzieję, że się spodoba.
____________________
1. On – o kobiecie z którą mógłby mieć dziecko;
Mam 38 lat. Nie mam żony, dzieci, mieszkam sam. Mam firmę, która przynosi nie małe zyski. Muszę mieć poczciwą gębę, bo w innym razie baby by tak na mnie nie leciały. Chociaż mogą lecieć na moje pieniądze…
Obecnie ja – Kai Hiwatari – z seksowną pupcią jak to stwierdziła przed chwilą ta piętnastolatka siedząca za mną. Jednak muszę być przystojny.
Ale o czym to ja?... A tak! Obecnie siedzę na stadionie i oglądam jak dwunastoletni syn moich przyjaciół – Takao i Hiromi Kinomiyów oraz również dwunastoletnia córka – Rei’a i Mao Kon z łatwością pokonują przeciwników. I szlak mnie jasny trafią, że oni mieli komu przekazać swoje bestie, a ja nie! Ale to nie moja wina. Po prostu nie spotkałem kobiety z którą mógłbym mieć dziecko. W zasadzie spotkałem, ale… Ech, to długa historia.
W wieku szesnastu lat skończyła się moja kariera Bladera. Przez rok szwendałem się po Tokyo nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Oczywiście nie mogłem się pozbyć tej nachalnej i upierdliwej Hiromi. Była we mnie zakochana. Po roku wyjechałem bez pożegnania się z przyjaciółmi do Rosji i tym chyba złamałem jej serce. Ale daleko pocieszenia nie szukała, bo gdy wróciłem dziesięć lat później to była żoną Takao i spodziewali się bachora. W Moskwie wpadłem w złe towarzystwo Borysa Kuznetsova.
Rzeczą męską jest rywalizacja, a że wbito nam to do naszych zakutych łbów już we wczesnym dzieciństwie, zaczęliśmy rywalizować o wszystko. Kto zaliczy więcej panienek, kto więcej wypije, kto pierwszy jaką dziewczynę poderwie, kto zaliczy więcej ekhm… „imprez”. O oceny, bójki, wandalizm itepe, itede. Przeróżne zakłady o co tylko się dało. Ile razy siedziało się na kacu na zajęciach. To były czasy… Raz z bólem głowy, ale zadowolonym, że się wygrało, albo innym razem wściekłym na porażkę.
Gdy skończyliśmy dwadzieścia dwa lata doszliśmy do wniosku, że wyrywanie panienek na jedną noc jest już nudne. Wtedy zaczęła się konkurencja kto z kim dłużej wytrzyma. Moją pierwszą „prawdziwą” dziewczyną była krwawa poetka. Na samym początku wydawało się zabawne słuchanie jej epitetów na temat naszego seksu. Ale ile razy można słuchać o tym jak „rozcinam ją jak kwiat cierpienia”? Czy jakoś tak. Z tą wytrzymałem o dziwo miesiąc. Pamiętam ją chyba tylko dlatego, że była pierwszą dziewczyną z którą byłem tak długo. Wtedy też przegrałem. Borys ze swoją maniaczka rysowania wytrzymał pięć dni dłużej…
Kolejną, którą pamiętam to ładna maniaczka fotografii. Nie rozstawała się ze swoim aparatem i robiła zdjęcia wszystkiemu. Dosłownie wszystkiemu; woreczkom zawisłym na drzewach zacząwszy, po zdechłe koty i muchy skończywszy. Ale za to była dobra w łóżku. Nawet bardzo dobra. W zasadzie ja wraz z moim przyrodzeniem byliśmy w raju. Jednak eden skończył się po ponad dwóch miesiącach, gdy ta maniaczka zaczęła robić zdjęcia kiedy uprawialiśmy seks! Wtedy musiałem powiedzieć pass. I to stanowczo. Skonfiskowałem aparat, a żeby mnie nie oskarżyła o zdewastowanie mienia dałem pieniądze na nowy. Tym razem ja wygrałem. Borys miał pecha, ze swoją wytrzymał tylko trzy tygodnie. Ale nie dziwie się, wiedziałem, że ta blond księżniczka jest kiepskim wyborem.
Była też małolata. W zasadzie wyglądała na starszą ode mnie. Ale nie chciała iść ze mną do łóżka. Za to polubiłem kino. Wtedy zrozumiałem prawdziwe znaczenie kina i dlaczego ludzie tak lubią do niego chodzić. Przynajmniej umiała robić loda. W zasadzie przypadkowo dowiedziałem się, że jest niepełnoletnia. To było wtedy, gdy upadła jej torebka z której wyleciała legitymacja z podstawówki… Chodziła do siódmej klasy. Wtedy tej pannicy musiałem podziękować – nie jestem pedofilem, a oskarżenia o molestowanie nieletnich przez kochanego tatuśka nie chciałem dostać. Swoją drogą, jak na swój wiek miała wyjątkowe duże piersi. Borys wtedy chyba był z jakąś przygłupią dziewuszką, która wierzyła w każde jego słowo. Wtedy chyba powinien wygrać Borys, ale zakład został unieważniony.
I tak minęły nam kolejne trzy lata. Zaliczyliśmy wiele panienek. Kiedy skończyłem te dwadzieścia pięć lat spotkałem ją. Pamiętam kiedy poszliśmy do ekskluzywnego lokalu. Oboje byliśmy pod krawatem. W zasadzie już nie pamiętam dlaczego. Ale chyba nie chciało nam się przebrać po pracy. Ja i Borys oczywiście. Jakoś po tylu latach picia razem i rywalizacji weszło nam w krew chodzenie razem po lokalach. Oboje byliśmy wolnymi strzelcami szukającymi kolejnych ofiar, aby móc troszkę po rywalizować. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to ja będę ofiarą.
Oboje ją zauważyliśmy, gdy tylko weszła. Miała buźkę anioła, zgrabny tyłeczek i kształtne piersi, do tego długie nogi, wąska w tali, duże oczy, pełne usta. Była elegancko ubrana, każdy jej ruch bioder sprawiał, że panowie z chorobami serca mało zawału nie dostawali. Jej najmniejszy gest uwodził. Była chodzącym ideałem piękna kobiety. Budziła w mężczyznach widoczną rządzę i pożądanie. Była tą dziewczyną, którą się chwali. Była jak najdroższy samochód, zegarek Rolexa, garnitur od Armaniego, najnowszy model komórki, elektroniczny notes i inne tego typu dodatki. Była taką, z którą się prowadza i patrzy jak zielenieją z zazdrości twarze innych.
Trudno było uwierzyć, że przyszła sama. Ale nie na długo, momentalnie jakiś nadziany przy łysawy staruszek w drogim szytym na miarę garniturze, zaproponował jej drinka. Ta zaś z lekkim bezczelnym i oburzonym tonem odparła, że nie szuka sobie tatuśka. I wtedy spojrzała na mnie. Zrobiło mi się wtedy gorąco. Ale nie odwróciłem wzroku, póki Borys oświadczył, że ona będzie jego.
Byłem wściekły, gdy do niej podszedł. Siedzieli dostatecznie blisko, abym mógł usłyszeć ich rozmowę. Pamiętam to jak dziś. Gdy Borys pewnym głosem zapytał:
„W którym zamku straszysz księżniczko?” – Jej odpowiedź mnie powaliła na kolana i spowodowała, że byłem niezwykle zadowolony:
„Masz za małego konika żeby podjechać.” – Wściekł się i to bardzo. Warknął coś w stylu:
„Tyle zamków objechałem ale takie krowy nie spotkałem.” – Albo coś podobnego. I wrócił do mnie i zamówił sobie czystą.
No proszę, na drugim stadionie jakiś dzieciak o imieniu Gou podobno wykasza swoich przeciwników. Z Tego, co opowiada to małe różowe potworzysko, to lepiej radzi sobie od Makoto, który swoją drogą dla tych słabeuszy używa mocy Dragoona. Ciekawe… Finał zapowiada się ciekawie.
Na czym to ja skończyłem? A tak. Nie zdążyłem dogryź mu kąśliwym komentarzem, a ta piękność usiadła obok mnie. Nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy w pokojowym hotelu. I okazało się, że jest dziewicą. Anioł, a ja byłem jej pierwszym mężczyzną. Pierwszym, który ją posiadł. Ech, seks z nią to była sama przyjemność. Gdy się obudziłem ona spinała włosy, robiła to tak zmysłowo… I zapytała czy okaże się dżentelmenem i poproszę ją o numer telefonu, czy zamówię jedynie taksówkę i nigdy więcej się nie odezwę. Zaprosiłem ją nawet na śniadanie.
Była dla mnie idealna. Nie pytała się czy ją kocham, czy mi zależy, czy jest najpiękniejsza, czy ładnie wygląda. Tak jakby to było dla niej oczywiste. Tym lepiej było dla mnie. Z resztą, nic dziwnego, że tak uważała. Miała swój nieodparty wdzięk. Najczęściej rozmawialiśmy w łóżku po udanym seksie. W zasadzie ona zawsze coś mruczała, ja tylko leżałem i gładziłem jej plecy. I było mi dobrze. I to nawet bardzo. Byłem z nią trzy – cztery miesiące. I naprawdę zastanawiałem się, czyby nie być z nią tak naprawdę na poważnie.
Pamiętam jak wspomniała, że musi iść do ginekologa. Byłem przerażony, miałem dwadzieścia pięć lat, nie chciałem mieć dzieci. Nie byłem na nie gotowy. Nazwała mnie wtedy głuptasem, przyznała się, że kończą się jej tabletki antykoncepcyjne i musi iść, żeby wypisał jej receptę. Odetchnąłem z ulgą. Ale następnego dnia, gdy się z tym przespałem, a w zasadzie z nią – doszedłem do wniosku, że jest kobietą z którą mógłbym mieć dziecko.
Pamiętam ostatni tydzień kiedy byliśmy razem. Dosłownie pustynia erotyzmu. Narzekała, że jest zmęczona, ma remont w mieszkaniu i źle się czuła. Zaprosiłem ją wtedy do siebie. Bardzo miło spędziliśmy wieczór. Gdy rano się obudziłem zobaczyłem liścik na poduszce. Wtedy myślałem, że po prostu musiała gdzieś wyjść i nie chciała mnie budzić… Jednak, gdy tylko go przeczytałem, cholera mnie wzięła. Od razu poszedłem do jej mieszkania, gdzie ujrzałem gołe ściany, a starsza pani poinformowała mnie, że to mieszkanie od trzech dni jest do wynajęcia. Wspominała o remoncie, zapomniała powiedzieć o przeprowadzce.
W liście napisała, że mnie wykorzystała, żebym jej nie szukał, abym o niej zapomniał. Nienawidzę jej aż do dzisiejszego dnia. Żadna krowa mnie tak nie wystawiła jak ona, żadna! Były lepsze nawet te na jedną noc, kiedy wychodziły zanim się obudziło i wykradały pieniądze z portfela. Mnie i Borysowi zdarzyło się to parę razy, ale głośno żaden z nas się do tego nie przyznał. Sprawdziłem wszystkie konto, akcje, przelewy. Nic nie zniknęło. Do tej pory nie wiem jak mnie wykorzystała, a cholernie mnie to ciekawi…
No, w końcu walka finałowa! To zobaczę sobie tego całego Gou. Zobaczymy czy jest taki utalentowany jak opowiadała Rin. Ech… Szkoda, że nie mam syna. Pewnie byłby taki utalentowany jak ja. I byłby lepszy od Makoto. To na pewno.
Ale wracając do tej krowy o imieniu Alicja. Jak ja nienawidzę tego imienia. Chciałem wydać ją Borysowi, aby w piwnicy podszkolił się w fachu lekarza sądowego. Oczywiście, zrobiłby to, kiedy by jeszcze żyła. A ja z sadystycznym uwielbieniem patrzyłbym jak grzebie w jej wnętrznościach i jakby błaga, abyśmy przestali. Żebyśmy ją już zabili. By błaga o śmierć.
Swoją drogą napisała książkę. Główna bohaterka wykorzystuje faceta, do tego aby zajść w ciąże. Ciekawe jakiego kretyna w ten sposób załatwiła?
No wychodź smarkaczu szybciej! Chcę zobaczyć z kim się zmierzy Makoto!
- W finałowej walce będzie walczył Makoto Kinomiya i Gou Milisiewicz.
Znam to nazwisko… Ale skąd. Cholera, ten dzieciak! Jest taki… taki podobny… do MNIE!… Milisiewicz… No tak, to przecież JEJ nazwisko! Tej parszywej suki! Wykorzystała mnie jak tanią dziwkę! Pewnie gdzieś tu jest i patrzy się z satysfakcją i myśli: „jak ja wystawiłam tego Hiwatari’ego!” A niech to! To więc o mnie pisała w tej swojej durnej książce!...
Coś czuję, że ponownie będę musiał udać się do psychologa. A tak… Właśnie przez tą sukę chodziłem na terapię, bo na dźwięk jej imienia dostawałem szału. Nie to, że ją kochałem. Jedyne co kochałem to uprawiać z nią seks. Chodzi tu tylko o moje ego, męską dumę i ambicję.
Nie dość, że raz ugodziła w moją godność, to jeszcze robi to po raz drugi! Niech będzie brzydka po urodzeniu syna, niech się roztyje i ma zmarszczki, żeby żaden facet nie mógł na nią spojrzeć. Gdzie ona jest? Wiem, że tu jest, ale gdzie! Spokojnie Hiwatari, uspokój się, nie daj po sobie poznać, że jesteś wściekły. Nie daj jej tej satysfakcji. A niech ją czort weźmie!
Ta demoniczna kobieta zniszczyła mi życie, przeklinam dzień, kiedy ją spotkałem. Czemu nie zainteresowała się Borysem, tylko mną?! Właśnie… Borys. Nawet on, do jasnej cholery ułożył sobie życie. Z jakąś Zoją, ma siedmioletniego SYNA Igora! I to do tego, uwaga: ślubnego syna! A ja? Przez ponad dwanaście lat żyłem w niewiedzy, że mam bękarta. Niech ją tylko dorwę, zabiję gołymi rękami!
Cholera… Jest chyba jeszcze piękniejsza niż wcześniej. Tak jakby bardziej kobieca, subtelna i zmysłowa. Niech ją szlag jasny trafi! W ogóle się nie postarzała, wygląda tak jakby dobijała do trzydziestki, a nie do czterdziestki. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
Nie wierzę własnym oczom, Gou wygrywa z Makoto… Wygrywa, chociaż nie ma bestii. I to jest nie ślubny Hiwatari! Tylko ja mogę mieć takiego pecha! Dorwę go w szatni, przekupię Dranzerem, a potem spotkam się z tą wyrodną świętą krową. Tak, Gou od razu przepłynie na moją stronę. Tylko muszę wymyślić tkliwą gadkę, że ją kochałem a mnie zostawiła i nie wiedziałem, że jest w ciąży. Na dzieciaki takie teksty robią wrażenie. To chyba przez tą burzę hormonalną w tym wieku. Ech, pomyśleć, że kiedyś też byłem taki tkliwy i naiwny…
Ta krowa pożałuje tego, co zrobiła. Zabiorę jej już odchowanego dzieciaka, a jej matczyne serduszko pęknie z rozpaczy. Gou na pewno skusi się moc Dranzera szczególnie, że jest moim synem. To rodzinne u Hiwatari’ch, pogoń za potęgą i władzą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Rubinek
Lider

Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Konina [Wielkopolskie]
|
Wysłany: Sob 12:20, 25 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Jak dla mnie to ten fic jest świetny *_*
A najbardziej chyba zabiło mnie to...
Cytat: | Obecnie ja – Kai Hiwatari – z seksowną pupcią jak to stwierdziła przed chwilą ta piętnastolatka siedząca za mną. |
HAHAHAHAHAHAHA! A to dobre xd
Jest świetne *_* Czekam na więcej =]
Mój setny post *^^*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Namida
Administrator

Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mirosławiec
|
Wysłany: Sob 13:11, 25 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Następny rozdział dam jutro o ile będę wstanie xd
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Rubinek
Lider

Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Konina [Wielkopolskie]
|
Wysłany: Sob 13:30, 25 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Następny rozdział dam jutro o ile będę wstanie |
Już nie mogę się doczekać *^^* I mam nadzieję, że pomimo wszystko będziesz w stanie dodać nexta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mao
Blader

Dołączył: 14 Cze 2007
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:35, 25 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Znam już tego fick'a, ale fajnie było go sobei znowu przypomnieć. Najlepszy jest trzeci rozdział.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Namida
Administrator

Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mirosławiec
|
Wysłany: Nie 18:09, 26 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
2. Ona – o poszukiwaniach kandydata na poczęcie dziecka;
Spójrzcie tylko na niego. Pewnie myśli, że nie widzę jak jest na mnie wściekły. Ciekawe czy przeczytał moją książkę. Ciekawe kiedy domyślił się, że jest o nas. Ach… Wygląda tak uroczo, gdy się wścieka. To był dobry i trafny wybór. Przystojny, inteligentny, silny… Jest mężczyzną, który nie ma problemu z kobietami. On również nie wygląda na trzydzieści osiem lat. Obojgu nam się poszczęściło. Może się ustatkował? Ech… Czemu mnie to obchodzi? Bo jest ojcem mojego syna? Alicjo Milisiewicz – oświadczam, że na stare lata zmiękłaś. Mężczyźni to nic dobrego.
Zdążyłam się o tym przekonać mając dziesięć lat. Mój biologiczny ojciec był przestępcą, podobnie jak ojczym. Marek – tak miał na imię, zabrał mnie ze sobą i zawiózł do jakiegoś mieszkania. Może to był hotel? Kto by to pamiętał… Tam kazał mi patrzeć jak matka kochała się z Edwardem – obecnym mym ojczymem. Gdy skończyli Marek chciał go zabić, jednak okazał się gorszym mafiosem niż Edward. Przestrzelił mu łeb na wylot. Do tego czasu kochałam swego ojca. Potem go tylko znienawidziłam. Nie potrafił zatrzymać matki ani zabić ojczyma. Był śmieciem. Wtedy zrozumiałam, że jest niewielu mężczyzn z jajami.
Wtedy również zrodziła się moja mania siły. Oprócz niej kocham jedynie siebie i Gou. Oczywiście musiałam mu wybrać odpowiedniego biologicznego ojca. Aby posiadał to, co kocham: siłę.
Tamtego wieczoru miałam do wyboru dwóch mężczyzn z jajami, a nie kryjących się za spódnicą mamusi chłopczyków. Obecnie tylu mężczyzn jest zniewieściałych… A wracając do tematu dwojga mężczyzn z krwi i kości: byli nimi właśnie Kai Hiwatari i Borys Kuznetsov.
Kiedy ojczym na moich oczach zamordował ojca, zaszczepił mi jedną myśl. Może wydawać się głupia i chora, ale byłam jej wierna. Postanowiłam, że nigdy nie oddam się żadnemu mężczyźnie. Dla Kai’a zrobiłam wyjątek.
Wtedy miałam piętnaście lat, gdy po raz pierwszy go zobaczyłam. I czułam od niego siłę – którą kocham. I zrozumiałam, że kobiety nie potrafią wyrzec się miłości. Tak jakby była to integralna część kobiecej natury. Nie potrafiłabym zakochać się w dziewczynie. Matki nienawidzę, ojczymem się brzydzę, mężczyzn również nie potrafię pokochać. Jedyną osobą jaką darzę miłością to ja sama. To chyba oczywiste, że pokochałam własne dziecko. Zrodzone ze mnie. Z mojego ciała.
Postanowiłam, że znajdę kogoś takiego, kto przekaże mojemu dziecku fetor siły. Inteligentny, zdrowy, przystojny. To wszystko posiadał Hiwatari. Jego przyjaciel również. Ale kobiety są sentymentalne. Był tym pierwszym, kiedy pomyślałam, że nadawałby się na ojca mojego dziecka.
Kiedy weszłam do lokalu od razu ich zauważyłam. I rozpoznałam Hiwatari’ego. Muszę przyznać, szczęście się do mnie uśmiechnęło. Sam Hiwatari, który zna się na matematyce i fizyce, który myśli logicznie. Jednak był zbyt pewny siebie. I to, działało na moją korzyść. Nie sądził, że jakaś panna by go tak wystawiła. Ta myśl nawet przez sekundę nie zaistniała w jego umyśle.
Interesował go przede wszystkim seks. Co również działało na moją korzyść. W końcu dzieci nie biorą się z powietrza. Ani razu nie wspomniałam dlaczego z nim tak naprawdę jestem. Chciałam mieć dziecko, a nie nachalnego i upierdliwego tatuśka na karku. Szczerze, to specjalnie nie jestem zadowolona z tego, że dowiedział się o Gou. Oby Hiwatari był ustatkowany, inaczej moje plany mogą się skomplikować.
Z resztą, kiedy go poznałam całkowicie nie był gotowy na to, aby mieć dzieci. Raz wymknęło mi się, że muszę iść do ginekologa. Mało nie wyszedł z siebie i nie stanął obok. Myśl, że mógłby mieć dzieci była dla niego czystą abstrakcją.
Łatwo dawało się go oszukać. Chyba nie sądził, że byłabym wstanie go okłamać. Naprawdę miał wyjątkowe mniemanie o sobie. Pewnie sądził, że byłam w nim zakochana. Przyzwyczaiły go do tej myśli moje poprzedniczki. Sądząc po tym, że umiał dotykać kobiety musiał mieć ich wiele. Praktyki mu nie brakowało, więc było nawet przyjemnie. Hiwatari był moim pierwszym i ostatnim mężczyzną z jakim sypiałam.
Byłam z nim około trzech – czterech miesięcy. Trzy cykle miesiączkowe. Myślałam, że szału dostanę, gdyby za trzecim razem się nie udało. Zaczynałam się nawet obawiać, że jest bezpłodny i czy nie popełniłam błędu wybierając go, zamiast jego kumpla. Ale na szczęście w końcu zaszłam w ciążę. Jednak robienie dzieci nie jest wcale takie łatwe, jakby mogło się wydawać.
Wiem, że był ze mną jedynie dla mojej urody, której swoją drogą, mi nie brak. Nawet teraz, mając prawie czterdzieści lat czuję te spojrzenia pożądania wśród dwudziestolatków. A nawet i młodszych.
Tak, Hiwatari lubił się mną chwalić. Traktował mnie jak najdroższy swój skarb. Chyba jedyną cenniejszą rzeczą był Dranzer. Zabawne, wolał stary dysk ode mnie. Zawsze mnie to wkurzało. No cóż… Jestem egocentryczna, zawsze bawił mnie widok starających się o moje względy mężczyzn. Chociaż zdecydowanie większość z nich onieśmielałam…
Ciekawe, co on teraz czuje? Gou wygrał finałową walkę. Ciekawe czy jest z niego dumny, czy po prostu wściekły na mnie? Chciałabym wiedzieć, co teraz myśli.
Gou jest dla mnie wszystkim. Nie mogę go stracić. Jeżeli on by planował zemstę, odebrałby mi go. Chociaż czasami Hiwatari zdaje się być głupcem, to nim nie jest. Potrafi ranić ludzi, widzę to w jego spojrzeniu.
Dlaczego siedzi teraz tak spokojnie? Pewnie coś wymyślił. Aż strach myśleć co. Gdzie on idzie? Oby nie do Gou. Cholera! Kieruje się w stronę szatni. Muszę tam iść. Że musiałam założyć akurat tą spódnicę i te buty… W ogóle nie da się w nich szybko iść.
Hiwatari ma coś, czemu Gou nigdy się nie oprze. Odziedziczył po mnie tą chorą rządzę siły. A Hiwatari ma Dranzera – moc w najczystszej postaci. Jeśli użyje go przeciwko mnie, to będę skończona!
* * *
Wiem, ta część jest troszkę gorsza, ale trzecia powali Was na kolana. ;)
Tak, wiem Mao, ale może to zmotywuje kogoś aby również zaczął dawać tu swoje opowiadania...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Mao
Blader

Dołączył: 14 Cze 2007
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:32, 26 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Namida napisał: | [size=18]
Tak, wiem Mao, ale może to zmotywuje kogoś aby również zaczął dawać tu swoje opowiadania... |
Ja się zastanawiam nad daniem jednego ficka, ale boję sie że przez moją tragiczną twórczość forum by się wyludniło lol
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Namida
Administrator

Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mirosławiec
|
Wysłany: Nie 20:37, 26 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Nie, no co ty! Dawaj. ;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Rubinek
Lider

Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Konina [Wielkopolskie]
|
Wysłany: Pon 13:40, 27 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Ta część też jest dobra
Aż się doczekać trzeciej części nie mogę ^^ Kiedy będzie? Kiedy?Kiedy?Kiedy? *skacze wokół monitora podjarana jak mały szczeniak*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Namida
Administrator

Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mirosławiec
|
Wysłany: Pon 13:48, 27 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj będzie ;)
3. Oni – jedno drugiego warte;
Kai Hiwatari wszedł do szatni w której znajdował się Gou Milisiewicz, zadowolony ze zwycięstwa zbierał swój sprzęt. Chłopiec zamarł w bezruchu przypatrując się mężczyźnie. Zmrużył podejrzliwie oczy i czekał na reakcję Kai’a. On natomiast jedynie się uśmiechnął.
- Jestem…
- Wiem kim jesteś.
Nastała chwila ciszy, w której młodzieniec napajał się widokiem zdumionego mężczyzny.
- Wiesz, że jestem…?
- Moim ojcem. Znam prawdę, nie próbuj kręcić. Czego chcesz? – Hiwatari nie był pewny zbyt tej jego prawdy. Przecież Alicja mogła mu nagadać wszystkiego, co żywnie jej się podobało.
- Nie wiedziałem…
- Wiem. Książka była o tobie. Czytałeś? – Hiwatari zaprzeczył ruchem głowy, chociaż prawda była taka, że czytał.
- Więc powiedziała ci prawdę, o tym jak mnie oszukała? – Zapytał siląc się na spokój. Niech ją szlag jasny trafi. Kto by pomyślał?! Powiedziała mu prawdę!
- Tak. Czego chcesz? – Ponowił swoje pytanie chłopiec nadal wpatrując się w swego biologicznego ojca.
Patrzyli tak na siebie chwilę, zanim Kai sięgnął do kieszeni spodni wyciągając swój stary dysk. Gou ściągnął brwi.
- Chcesz walczyć? – Zdumiał się tym razem przyglądając się granatowemu dyskowi.
- Nie. To rodzinna tajemnica rodu Hiwatarich. Dranzer moc przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Oczy chłopca wpatrywały się w dysk i czuł ogromne pożądanie. Niczego teraz tak nie pragnął jak tego dysku, który trzyma jego ojciec. Kai napawał się tym widokiem. I zrozumiał, że to będzie łatwiejsze niż przepuszczał. Nie sądził, że Dranzer wywoła w nim aż takie pożądanie.
- Dostałem go od ojca. Jeżeli zamieszkasz ze mną i przyjmiesz nazwisko Hiwatari będzie twój.
Nastała dłuższa chwila ciszy. Hiwatari z wyczekiwaniem wpatrywał się w człowieczka niezwykle podobnego do niego z lat dziecięcych.
- A jeśli to bubel? – Zapytał w końcu Gou zacząwszy przyglądać się ojcu. Hiwatari poczuł się urażony tym pytaniem. Bubel! Dranzer nie jest jakimś śmieciem, podrzędną zabawką czy tanią podróbką!
- Jak tam się ma mój pasiasty przystojniak? – Zabrzmiał zmysłowy głos. Oczywiście była to Alicja, która całkowicie umyślnie zaczęła wykorzystywać swoją kobiecość. W końcu seksapil jest najlepszą bronią na mężczyzn. Zignorowała Hiwatari’ego, doskonale wiedziała, że to go zirytuje.
- Mamo… - Gou burknął pretensjonalnie starając się nie uśmiechnąć, gdy kobieta ucałowała go w policzek. Wyprostowała się i prześwidrowała mężczyznę wzrokiem od stóp po czubek głowy.
- Czy mi się zdaje panie Hiwatari, czy próbuje pan przekupić mojego syna? – Zapytała w końcu zbyt oficjalnym tonem. Napięcie pomiędzy rodzicami było namacalnie wyczuwalne.
- To również mój syn.
- Nie wydaje mi się.
Hiwatari zbliżył się do niej o dwa kroki, przyciągnął podbródek do piersi i spojrzał na nią z góry. Nie dzieliło ich nawet trzydzieści centymetrów. Alicja zadarła brodę do góry i przyglądała się jego oczom z spod lekko przymkniętych powiek.
- Wy się dogadujcie. – Przerwał ciszę Gou i wyrwał Kai’owi z ręki dysk, tym samym ściągając na siebie jego zdumione spojrzenie. – A ja sprawdzę jego wartość.
Alicja chwyciła dolną szczękę Kai’a i zmusiła stanowczym ruchem by ponownie spojrzał na nią.
- Rozmawiasz ze mną, nie z nim. Nie bój się, beze mnie nigdzie nie zniknie. – Powiedziała to w taki sposób, że większość mężczyzn spuszczała się w spodnie. Nawet na obojętnym i oziębłym Hiwatarim zrobiło to wrażenie.
- Niczego się nie boję. – Fuknął chwytając ją za nadgarstek ręki, którą trzymała go za brodę. Objął prawym ramieniem w pasie, a palce jego lewej dłoni mocno zacisnęły się na jej ciemnych włosach. Nie zważył na ciche syknięcie bólu. Odgięła się do tyłu, opierając się przedramionami o jego tors.
- Nie pozwalaj sobie na za dużo. – Dodał po chwili przymilnym tonem. Jej pierś falowała ni to z podniecenia, ni ze strachu. Przygryzła delikatnie wargę. Puścił włosy i przejechał kciukiem po jej ustach.
- Nie rób tak… - Skarcił ją pochylając się ku niej. Przeciągnął palcem po łuku jej brwi.
- Więc mnie powstrzymaj… - Odparła zmysłowo, lekko rozchyliwszy usta.
Odsunął się, przyjrzał się jej przez parę ułamków sekundy, spojrzał na drzwi, tak jakby chciał się upewnić, że nikt ich nie obserwuje. Chwycił za tył głowy, objął stanowczo ramieniem i pochylił się nad nią tak, że ich czoła się stykały. Patrzyli sobie tak chwilę w oczy, zanim delikatnie musnął wargami jej ust. Na chwilę zamarli w takiej pozycji, jakby chciał sprawdzić czy wyczuje jakiś opór albo sprzeciw. Ale jedyne co poczuł, to muskanie jej palców na plecach. Czubkiem języka oblizał kontur jej warg, co ją wyraźnie rozbawiło ale i zarazem cholernie podobało. Ich usta złączyły się w głębokim pocałunku. Jego dłoń powoli przesuwała się z jej pleców na pośladki. Przejechała dłońmi po jego torsie. Zdjął marynarkę i rzucił na ławeczkę. Zaczął całować jej szyję. Żadne z nich nie zareagowało, gdy droga marynarka zsunęła się na brudną od kurzu podłogę. Po chwili żakiet podzielił ten sam los. Hiwatari całował jej dekolt, niezdarnie rozpinał jedną ręką małe guziki przy jej bluzce. Obejmował ją ramieniem w pasie, a ona muskała palcami jego kark i ramiona.
- Widzę, że znaleźliście wspólny język. – Hiwatari nagle wyprostował się i uderzył kością ciemieniową w szczękę Alicji. Było słychać głuche kłapnięcie zębów. Oboje syknęli z bólu i natychmiast odsunęli się od siebie.
- Kiedy tu wszedłeś? – Zapytała syna rozcierając obolałą brodę.
- Kiedy nie patrzyliście. Nie mam tu warunków, żeby sprawdzić wartość Dranzera. Ale skoro on chce, żebym z nim zamieszkał, to najpierw muszę zobaczyć dom. Masz stadion? – Zapytał chłopak takim tonem, jakby upewniał się, że ma łazienkę w domu, a nie wychodek. Kai jedynie przytaknął kiwnięciem głowy, masując tył czaszki.
Mimo, że się nienawidzili nie potrafili oprzeć się własnej seksualności. To napięcie między nimi jedynie potęgowało wzajemne pożądanie. Oboje pragnęli swojej cielesności. Każde usilnie próbowało zepchnąć w niepamięć to, co ich wcześniej łączyło – co sprawiało im przyjemność. Prościej mówiąc pragnęli nie myśleć o seksie, co obojgu całkowicie się nie udawało.
Stali w jego gabinecie, którego widok z okna obejmował stadion, na którym Gou sprawdzał wartość Dranzera. Ona popijała czerwone wino, on zaś whisky. Nie wiele trzeba było, aby ich rozmowa potoczyła się w kierunku ich pseudo związku z przed prawie trzynastu lat.
- Ilu po mnie miałaś mężczyzn? – Wzięła łyk wina, przedłużając tym samym czas jego wyczekiwania na odpowiedź.
- Byłeś moim pierwszym… – Odparła w końcu z przekąsem, robiąc słodką i niewinną minkę. On zaś uśmiechnął się, jakby te słowa połechtały jego ego. – I ostatnim. – Odstawił z brzdękiem whisky na biurko o które się opierała. Oparł się dłońmi o nie tak, że jej ciało znalazło się pomiędzy jego rękoma. Ich nosy dzielił zaledwie centymetr.
- Lubisz się bawić mężczyznami. – Palcem objechała kontur jego szczęki, przejechała po wargach, poczym odgarnęła jego włosy z czoła.
- Możliwe…
- Ilu?
- Już powiedziałam. – Pochyliła się ku niemu, subtelnie złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Doskonale zdając sobie sprawę jakie konsekwencje pociągnie za sobą ten gest. Przyciągnął ją do siebie nie przestając całować.
- Przytul mnie… - Wymruczała, gdy całował jej szyję. Powoli wyprostował się. Spojrzał na nią lekko zaskoczony tą prośbą. – Przytul mnie w końcu. – Z dziwnym i niewyjaśnionym poczuciem satysfakcji, objął ją ramionami.
Nigdy by się nie spodziewał takiego przebiegu spotkania. Przecież jej nienawidził. Ale chemia, która ich łączyła odbierała mu po części rozum. A to uczucie niespełnienia tkwiło w nim od prawie trzynastu lat, zepchnięte w zapomnienie. Jednak mimo wszystko, ciągle odbijało się na jego kolejnych związkach.
Obecnie usatysfakcjonowany przytulał ją, a w jego umyśle błąkała się jedna z wielu myśli; że może sobie gadać, co chce. Może się wypierać i kłamać, że nigdy jej nie zależało. Ale on już wiedział, że mimo wszystko była w nim zakochana. I niech ta święta krowa poczuje, co straciła, a co! Odświeży jej pamięć. A potem on będzie miał wszystko, a ona zostanie z niczym.
Nigdy by się nie spodziewała, że kiedyś będzie potrzebowała tego silnego męskiego ramienia. Starzeje się, to z pewnością. A może po prostu oboje dojrzeli do związku? A teraz odezwały się stare wcześniej nie zauważone uczucia? Cholera! O czym ona w ogóle myśli? Przecież ona nie potrzebuje mężczyzn! Świetnie radzi sobie sama. Żaden nadęty bufon nie jest jej potrzebny do szczęścia. I jak Gou będzie chciał zostać z nim, to lepiej dla niej… Przecież jest piękna, atrakcyjna i bogata. Nie potrzebuje żadnej pętli na szyi; jednak czy naprawdę by chciała, aby Gou odszedł z jej życia? Nie, nie chciała. Ale również nie była kobietą, która użala się nad sobą. Czasami wmawiała sobie różne rzeczy, aby złagodzić stratę czegoś tak cennego.
Jej oczekiwania się sprawdziły. Gou wybrał Hiwatari’ego – nie oparł się mocy Dranzera. Jej syn właśnie pakował swoje rzeczy, a ona? Zbierała całą jego dokumentację. Metrykę urodzenia, świadectwa, karty zdrowia, ubezpieczenia, czytała po raz enty listy gratulacyjne za osiągnięcia syna. Robiła to wszystko z kamienną twarzą. Zaczęła oglądać zdjęcia, przerzucać stare rzeczy. Na strychu znalazła jego pierwszy rower, na którym uczył się jeździć. Wszystko było dobrze dopóty, dopóki nie dotarła do drewnianego łóżeczka, wózka, starych zabawek, ubranek…
Cholera! Jak to jest? Przecież to ona go urodziła. Nie zgodziła się na znieczulenie, bo nie chciała, żeby urodził się naćpany. Ona, nie on! To ona mu zmieniała pieluszki i to jej raz podczas tej czynności nasikał na twarz, jej a nie mu! To ona wycierała mu smarki z brody, nie on! I to ona całowała go w bolące kolano, rączkę czy, gdy nabił sobie siniaka na czole, kiedy miał osiem i mniej lat. Ona, nie on! To ona nie spała po nocach, bo Gou płakał. To ona wychodziła z siebie, gdy miał gorączkę. To wszystko robiła ona, a nie Kai! A Gou mimo wszystko wybrał jego.
Wściekła otarła łzy, nabrała parę głębokich wdechów, aby się uspokoić. Nie Alicjo, nie płacz. Przecież ty kochasz tylko siebie. Nikogo więcej, nikogo nie potrzebujesz. Jesteś samo wystarczalna. Nie potrzebujesz ani miłości, ani wsparcia. Nie jest ci potrzebny syn. Nigdy go nie kochałaś, nigdy!
- To wszystko. - Mruknęła, ukradkiem gładząc rzeczy syna.
- Wina? – Kiwnęła jedynie głową. Westchnęła ciężko, cały czas wmawiając sobie, że nie kocha syna. Hiwatari powoli nalewał czerwonego wina do lampki, nieznacznie przyglądając się kątem oka Alicji, która posępnym wzrokiem wyglądała przez okno. Podał jej wino i sam wziął łyk whisky. Przyłożyła kryształ do ust, ale nie zasmakowała wina. Ciągle patrzyła za okno, gdzieś daleko. W końcu wzięła łyk wina.
- Wiesz o czym teraz myślę? – Zapytała powoli, zmysłowo przeciągając wyrazy, spoglądając prosto w jego oczy z tym niesamowitym błyskiem brązowych tęczówek. Zaprzeczył jedynie ruchem głowy.
- Chciałam bym, żebyś… – Tu zamilkła, on się uśmiechnął, biorąc kolejny łyk whisky. – Przeleciał mnie. – Dokończyła z dziwną obojętnością. Zachłysnął się alkoholem i trochę whisky pociekło mu z nosa. Wyjęła z torebki paczkę chusteczek, poczym odstawiła ją i wino na parapet. Patrząc na niego z dumą, jakby była co najmniej Panią Wszystkiego Co Żyje, wytarła mieszankę smarków i whisky cieknącej mu od nosa do brody.
Żeby „przeleciał ją”, co jak co, ale takie stwierdzenie z ust kobiety – takiej kobiety – powaliło Hiwatari’ego. Z pewnością by tak nie zareagował, gdyby powiedziała: żeby zrobili to, kochali się, uprawiali seks. Wygląda na to, że mówi poważnie. Że nie chce go tylko sprowokować. Odstawił whisky na parapet.
- I tym razem to będzie nasze ostatnie spotkanie. Zrobimy to i ja odejdę, już nigdy więcej się nie spotkamy. – Przybliżyła się do niego o krok.
- Pożegnalny seks? – Zapytał oschle. Dotkliwie pamiętając tamten poranek.
- Nie, tak, to znaczy… Pożegnania nigdy nie były moją mocną stroną. – Przez chwilę spojrzała za okno, jednak tylko przez parę sekund. Poczym ponownie patrzyła w jego oczy z lekkim zmieszaniem.
- Zauważyłem. – Pamiętał doskonale ten liścik i jak go tym zraniła.
- Przeleć mnie tak jak wtedy, jakby liczyła się tylko ta chwila. Niech nie ważne będą tego konsekwencje i to, co się stanie potem. I odejdę już na zawsze z twojego życia. – Na zawsze. Wtedy też chciała na zawsze. Czy istnieje coś takiego jak los? Bo jeśli tak, to jego sprawka. A może to przeznaczenie?
- Kiedy będę spał… Tak jak wtedy? – Bo jeśli to przeznaczenie, to znów pewnie się spotkają. A może już nigdy się nie rozstaną?
- Tak będzie najlepiej. – Pokiwał głową, przeczesał dłonią srebrną grzywkę. Przyciągnął ją do siebie tak energicznie, że strącił whisky i wino z parapetu, naczynia potłukły się, a ich zawartości zmieszały na jasnej wykładzinie. Tworząc malowniczą plamę.
- O której wróci Gou? – Zapytał, a jego wargi muskały ją w czoło.
- Ma lekcje do późna. – Po jej słowach zaczął całować ją tak zachłannie, jakby nie minęło już tych trzynaście lat. Jakby nigdy nie odeszła, jakby nie było tego liściku, jakby wróciła tego samego dnia i powiedziała, że ma czas już tylko dla niego. Ściągnął jej żakiet i rzucił na fotel. Wziął na ręce i zabrał do sypialni.
- Bądź delikatny… – Szepnęła poddając się jego woli. Tylko tego jednego pragnęła, żeby był delikatny. Klęcząc na łóżku nad nią, ściągnął sweter, odrzucając go na podłogę. Pogładziła jego brzuch i zacisnęła palce na pasku od spodni. Leżąc pomiędzy jego nogami zaczęła go rozpinać. On pochylił się głębiej nad nią, podparł się o materac jedną ręką. Dłoń delikatnie wsunął pod bordowy sweterek ze sporym dekoltem. Podciągnął go na tyle, aby odsłonić jej płaski brzuch. Złożył delikatny pocałunek na jej ustach, poczym szybko rozebrał się. Ona zaś została w samej bieliźnie. Gładził jej plecy nie przestając całować jej szyi. Gdy jego usta dotarły do brzegu czarnego biustonosza, rozpiął go i zdjął. Musiał przyznać jedno, dobrze się zakonserwowała. Może już nie miała tak jędrnych piersi jak trzynaście lat temu, jednak nadal nie jedna dwudziestolatka mogłaby jej ich pozazdrościć.
Opierała się plecami o wezgłowie łóżka, obejmując jego biodra udami. On pochylony całował jej piersi. Po ich ramionach spływały jej brązowe włosy. Masował jej piersi i brzuch. Oboje czuli jak podniecenie w nich wzrasta. Mierzwiła jego włosy i gładziła plecy. Jego dłoń powoli zaczęła gładzić jej podbrzusze. Znów pocałował ją w usta. Ponownie zachłannie, zupełnie tak jak całował ją pierwszy raz, w hotelowym pokoju, gdy miał ją już rozdziewiczyć. Wtedy też była lekko spięta. Podobnie jak teraz.
- Rozluźnij się... Tym razem nie będzie bolało... – Szepnął podniecony, ogarniając jej prawie nagie ciało. Powoli, jakby delektując się tą chwilą, zdjął jej również czarne damskie bokserki.
- Wiem… – Odszeptała. Dlaczego właściwie szeptali? Byli sami, nikt by ich nie podsłuchał. Więc dlaczego szeptali? Czyżby to było niepisane prawo kochanków?
Kiedy pierwszy raz był z nią szeptał wiele czułych słów. Teraz tego nie robił, wiedział, że to nie ma sensu. Rozumiał, że teraz cenniejszy od jakichkolwiek słów, będzie czuły pocałunek, gdy jej ramiona drżą. Nie wiadomo czy już z podniecenia, czy raczej z niemego lęku. I ten płytki oddech, i oczy w których płonie namiętność. Wiedział teraz już tak wiele. I gdy rozchylał jej kolana, patrzył w jej oczy. I pamiętał o złożeniu pocałunku na jej rozpalonych ustach. A gdy wciągała go w siebie aż do zachłyśnięcia, popłynęła łza podniecenia, nie zapomniał zebrać jej z policzka wargami…
Nie spał, udawał tylko. Udawał, aby ona mogła odejść. Chociaż tego nie chciał. Starał się oddychać głęboko i równomiernie. Jak podczas głębokiego snu. Jego serce waliło w jego piersi, zastanawiając się czy już ona odchodzi. Czy już wstaje, czy to już. Koniec ich, jako kochanków? Coś w nim krzyczało, żeby ją objąć, nie pozwolić odejść. Gdyby tylko wiedział jak i ona tego pragnęła. Oboje wpadli w tą samą pułapkę.
Nie mieli pojęcia jak wiele hormonów wytwarza ich organizm podczas seksu, które nakazują im zostać ze sobą. Nie wiedzieli, że znów uruchomią to wszystko, co było tyle lat temu. Uwolnią tamtą namiętność, pragnienia, nie zahamowane żądze. To wszystko. Nie wiedzieli jak ciężko im teraz będzie się rozstać.
Leżał plecami do niej. Pogładziła jego włosy, mając nadzieję, że to go obudzi. On zacisnął pięść pod kołdrą. Mozolnie wstała, niezwykle powoli zaczęła się ubierać. Jakby liczyła, że zdąży się obudzić. Jednak on nawet nie drgnął. Wciąż leżał twarzą do drzwi. Nie widziała jak zaciska powieki. Walcząc z własnymi pragnieniami.
Gou Milisiewicz – wkrótce Hiwatari, stał naprzeciw drzwi sypialni ojca wsłuchując się w odgłosy dochodzące zza drzwi. Ona się ubierała. On chyba spał. Jeśli tak dalej pójdzie to ona wyjdzie i nigdy nie wróci. A jego tak cwany plan zeswatania rodziców nie wyjdzie. Skoro nie chcą po dobroci, to ich do tego zmusi. Wyjął z kieszeni mały zestaw do czyszczenia dysku, w którym był również śrubokręt.
Alicja podeszła do drzwi. Spojrzała na śpiącego Hiwatari’ego. Położyła dłoń na klamce, jeszcze chwilę wpatrując się w Kai’a. Gou poczuł ciężar dłoni matki na klamce.
- „Teraz albo nigdy” – Pomyślał szybko wyciągając klamkę z zamka. Druga jej część głośno spadła na wykładzinę. Z ust jego matki wydobyło się zduszone „o”. Stała tak chwilę jak zaklęta wpatrując się w leżącą u jej stóp klamkę. Hiwatari z zainteresowaniem otworzył oczy.
- Gou, oddawaj klamkę! – Syknęła przez powstały otwór w zamku drzwi. Na ustach Kai’a pojawił się głupkowaty uśmieszek, podparł się na przedramieniu przyglądając się wypiętemu tyłeczkowi Alicji.
- Zapomnij! – Szepnął. – Masz tu zostać i poczekać aż się obudzi! – Hiwatari z niedowierzaniem pokręcił głową. Z tego młodego to niezłe cwane ziółko.
- Nie żartuj sobie! Oddawaj ją! Ja muszę stad wyjść, obiecałam mu. – Gou wzruszył ramionami.
- Przecież chciałaś wyjść, tylko ja ci nie pozwoliłem, bo… – Zawahał się.
- Bo co? – Zapytał Kai zakładając spodnie. Gou zamarł na chwilę, a Alicja natychmiast się wyprostowała. Spojrzała na niego przez ramię. Obudził się i co teraz? Nie pozwoli jej odejść?
- Macie być ze sobą. – Odparł z niezwykłą powagą. Spojrzeli na siebie zaskoczeni. Kai westchnął, podrapał się w tył głowy, wziął głęboki oddech:
- Wyjdziesz za mnie? – Alicja wpatrywała się zdumiona w niego. Na początku myśląc, że tylko żartuje. Ale jego poważny wyraz twarzy i wyczekiwanie na odpowiedź sprawiło, że zwątpiła.
- Ty chyba…
- Powiedz TAK! – Przerwał jej Gou krzykiem. – Masz powiedzieć tak! Tak… Powiedz w końcu tak. – Dokończył szeptem, opierając się czołem o drzwi wsłuchując się w to, co tam się dzieję. Za drzwiami.
- Tak?... – Wydukała dziwnie skrępowana. Gou i Kai w identyczny sposób wypuścili powietrze z płuc. Objął ją ramieniem i mocno przytulił do nagiego torsu – tak, jak pragnął to już zrobić od ponad godziny. Gou uśmiechnął się, wetkną klamkę z powrotem do zamka, zgarnął plecak z pod drzwi.
- Wychodzę! Wrócę bardzo późno. – Dodał uśmiechając się pod nosem. Intuicyjnie czując, że oni już się sobą bardzo zajęli…
*****
I tak się kończy cała ta historia. Tak, tak, to ostatni rozdział. ;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Rubinek
Lider

Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 247
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: okolice Konina [Wielkopolskie]
|
Wysłany: Pon 14:34, 27 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Widzę, że znaleźliście wspólny język. – Hiwatari nagle wyprostował się i uderzył kością ciemieniową w szczękę Alicji. Było słychać głuche kłapnięcie zębów. Oboje syknęli z bólu i natychmiast odsunęli się od siebie. |
XD Niezłe ^^
Cytat: | - Chciałam bym, żebyś… – Tu zamilkła, on się uśmiechnął, biorąc kolejny łyk whisky. – Przeleciał mnie. – Dokończyła z dziwną obojętnością. Zachłysnął się alkoholem i trochę whisky pociekło mu z nosa. |
HAHAHAHAHAHA! lol... Zabiło mnie to xd
Cytat: | A jego tak cwany plan zeswatania rodziców nie wyjdzie. Skoro nie chcą po dobroci, to ich do tego zmusi. |
Jaki mały spryciarz ^^
Cytat: | Na ustach Kai’a pojawił się głupkowaty uśmieszek |
Tutaj tak się zaśmiałam, że aż się śliną zakrztusiłam xd
Cytat: | - Wychodzę! Wrócę bardzo późno. – Dodał uśmiechając się pod nosem. Intuicyjnie czując, że oni już się sobą bardzo zajęli… |
SUPER *^^*
Świetnie Ci to wyszło, kochana ^^ Szkoda, że tak szybko się kończy... Ale napisane świetnie *^^*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Namida
Administrator

Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mirosławiec
|
Wysłany: Pon 16:07, 27 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Wiem, to jest jedno z tych śmiesznych opowiadań... Może dam tu też opowiadanie "Wychodząc z Podziemia?" ??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|